🙂
Czasem myślę, że nasza czwórka to rodzina cyrkowców. Jak czwórka akrobatów. Razem wykonujemy salta i różne najbardziej skomplikowane figury. Musimy być bardzo czujni i zawsze zgrani. Chwila nieuwagi i wszyscy spadam na ziemię. A poturbowani długo wracamy do formy, by znów wskoczyć na równoważnię i kręcić te nasze piruety.
Na dłuższą metę można być wykończony. Życie w ciągłym napięciu i skupieniu na drugim, a przecież jeszcze trzeba dostrzegać siebie. Ale nie brak tych momentów, w których chce się zatrzymać, cieszyć nimi i w nich odpoczywać. To wyższa szkoła jazdy. Jak paralotniarz chwyta właściwy wiatr i nagle zastyga w przestworzach chłonąc piękno. Chłoniemy nasze życie, zachwycamy się rzeczami, które w oczach innych są nijakie. Dostrzegamy dla innych niezauważalne. Przyznajemy medale za osiągnięcia i za ich brak.
I tylko czasem na chwilę spojrzeć na wszystko z dystansu…
Złapać oddech…