#zostańwdomu – Bóg posiedzi z Tobą

Ja tylko dziele się tym co mam, co moje. Staram się zmieniać świat w malutkim jego fragmencie...

Ostatnio w moim pisaniu towarzyszy mi myśl „pisać czy nie pisać”…

Czas jest trudny. Przekłada się to na wiele aspektów życia. Wśród moich znajomych nie brak różnorodności, w każdym aspekcie, poglądów, funkcjonowania, wrażliwości itd. Zatem zaglądając na fb przeczytam bardzo różne rzeczy. Z jednymi jest mi po drodze, z innymi mniej, a jeszcze z innymi zupełnie nie. Ale… Zawsze staram się podchodzić z szacunkiem, jeśli trudno mi akceptować, to przynajmniej toleruje. Nie manifestuje, że to i tamto mi się nie podoba. Taka jestem. Z pokorą podchodzę. Mogę nie czytać, mogę wyłączyć. Od zawsze staram się pokazywać co dla mnie jest ważne i na tym się skupiać. Albo ktoś to przyjmuje, albo nie.

 Ja tylko dziele się tym co mam, co moje. Staram się zmieniać świat w malutkim jego fragmencie, bo mając już trochę lat, wiem, że nie zmienię całego i nie mam takich aspiracji.

Ale jest tak, że coś czytam i mnie to zasmuca. I o tym będzie dziś.

Msza Święta w telewizorze.

Transmisja Mszy Święta w tv. 

Jasne, że dla wierzących, obecny czas, gdy nie możemy uczestniczyć w mszy jest wypełniony jakimś brakiem, może pustką, smutkiem. Mamy swoje miejsca, do których jesteśmy przyzwyczajeni, gdzie obecność niejako pomaga nam w odczuwaniu wspólnoty. No i oczywiście można tu zaraz zanegować takie podejście, bo przecież każda msza jest ważna, nawet jak jej forma nam nie odpowiada. Tak to prawda, ale jeśli możemy uczestniczyć tam gdzie forma nam pomaga, to przecież nic w tym dziwnego. Jesteśmy słabi, daleko nam do doskonałości, ale może właśnie w tym warto szukać Boga. Ja lubię w ludziach właśnie tą niedoskonałość. 
Teraz czytam, że msza w telewizji, to nie msza, to tylko program. a z drugiej strony, że człowiek w stanie łaski uczestniczy we wszystkich mszach i nie potrzebuje do tego telewizora. 
No i to mi się kłóci. Ta msza w telewizorze jest chyba jednak jedną z tych mszy. A my możemy dzięki mediom ją widzieć, słyszeć, uczestniczyć, czyli może nam to pomóc w uczestniczeniu.
Możemy wykonywać gesty, modlić się.

A przecież w czasie bez epidemii dla wielu jest to jedyna możliwa forma. A chcieliby oni móc usłyszeć, pomóc sobie obrazem. no i jak by to miało być bez sensu?

No dobrze.

Moi synowie od zawsze byli moimi nauczycielami wiary.

Mały Wojtek zawsze lubił Mszę z Łagiewnik o siódmej rano w tv. 
Jest już wtedy nawet po śniadaniu. Gotowy by w niej uczestniczyć.
Teraz ma taką możliwość codziennie. Czuję, że będzie mu tego brakować za jakiś czas. My mu w tym czasie towarzyszymy. Modlimy się razem. Wojtek przekazuje mi znak pokoju, mocno mnie przytulając. Wkłada swoją prawą dłoń w moją, bym mu pomogła zrobić znak krzyża. Głośno reaguje na śpiew. Jest taki szczęśliwy. 
Czy to nie jest dowód na prawdziwość tej Eucharystii?
Moi synowie od zawsze byli moimi nauczycielami wiary. Trzymam ich ze ręce nie dlatego, że to ja ich prowadzę do Boga, a dlatego, że mogę iść z nimi. 
Forma jest ważna, ale nie najważniejsza. 
Tego uczą msze z Łanową. 
Kiedy w kapitularzu spotyka się kilkadziesiąt osób, z czego połowa to osoby niepełnosprawne intelektualnie nie może być mowy o ciszy i indywidualnym spotkaniu. Tu spotyka się prawdziwa wspólnota kościoła. Jedni skupieni na drugich. Pomagają zrobić znak krzyża. Szepczą modlitwy do ucha. Na znak pokoju robi się wielkie zamieszanie. Trzeba podać rękę tak wielu osobom, nie tylko tym obok. Tylu jest ważnych. 
Teraz nie możemy się spotkać…

Bóg jest obecny tam gdzie się modlimy. 

Celebrujmy te msze w telewizji. Pomyślmy o tych, którzy gdzieś tam teraz modlą się z nami i może wbrew pozorom to nas do siebie zbliży. Tylko musimy być otwarci. 

Może warto uczyć się od Małego Wojtka.

Zostańmy w domach, byśmy gdy epidemia się skończy, mogli spotkać się w jak największym gronie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.