Dziś chciałabym podzielić się z Wami listem, który napisała do mnie Iza – mama Ady.
Iza nie jest pierwszą osobą, której nasza historia dała nadzieję. A to sprawia, że jest mi trochę wstyd, że tak długo zwlekałam z jej ujawnieniem.
Tak bardzo cieszę się, że nie tylko Wojtkom mogę pomóc…
Iza, bardzo dziękuje za ten list! Bardzo mnie poruszyło to co napisałaś i dlatego bardzo się cieszę, że mogłam go opublikować na blogu.
Dziękuję. 🙂
Pani Aniu,
śledzę tę stronę i z przyjemnością czytam każdy post, odkąd obejrzałam reportaż o Was w TVP2.
śledzę tę stronę i z przyjemnością czytam każdy post, odkąd obejrzałam reportaż o Was w TVP2.
Jestem pod ogromnym wrażeniem i podziwiam,że ma Pani tyle siły, miłości…
Sama jestem mamą autystycznej Ady- 5 lat. Prawie zrezygnowaną, bo nie mam już siły walczyć . Jej potworne krzyki przez cały dzień odzierają mnie z resztek sił.
Zwłaszcza,że muszę się nią zajmować sama. Wszyscy się Ady boją , nawet terapeuci. Mamy tylko jedną Panią tu gdzie mieszkamy, która włączając elementy terapii behawioralnej powoli zaczyna do córki docierać.
Pani słowa , opowieści na blogu dodają mi wiary w sens mojej codziennej pracy.
Kiedyś bałam się wyjść z Adą gdziekolwiek, bo to była ogromna walka,zmagania się i trudne do zniesienia reakcje innych ludzi. Ogarniała mnie panika i chęć ucieczki. Izolowałyśmy się. Nie mam w pobliżu żadnej rodziny, więc na pomoc nie mogę liczyć. Nawet sąsiedzi nie odpowiadają nam dzień dobry, bo myślą, ze jesteśmy jakąś patologią, skoro Ada ciągle krzyczy.
Jednak dzięki Pani opowieści o tym, jak z dwójką chorych dzieci pojechała Pani sama nad morze, zdecydowałam ,że i ja jakoś muszę wziąć się w garść. Udowodniła mi Pani ,że można. Teraz chodzimy co tydzień na basen, zajęcia z ceramiki, do sklepu. Udaje się:-) Jestem ogromnie Pani wdzięczna , bo historia o dwóch Wojtkach, pokazuje,że z chorymi dziećmi też można być szczęśliwym.
Z całego serca dziękuje.
Iza