Było już o Małym – że najbardziej na świecie kocha muzykę.
A jaki jest jeszcze?
Mały Wojtek uwielbia bawić się łyżkami. Ma kilka ulubionych, a raczej takich którymi może się bawić. Drewniane z uśmiechem, niebieską, białą i czerwoną – takie do sałatek. Tych drewnianych ma kilka, ale i tak zawsze za mało. Jakoś tak jest, że najbardziej kuszące są te, których nie można mieć.
Szafka w kuchni, w której trzymam drewniane łyżki jest zamykana na haczyk – oczywiście gdyby nie nasz kolekcjoner łyżek, nie byłoby haczyka. 🙂 Tak samo trzeba pamiętać o zabezpieczeniu zmywarki, bo nie tylko czyste łyżki by z niej zniknęły. Brudne zawsze można wytrzeć ręką o bluzkę i też jest super. 🙂 Wojtek co rusz podchodzi i sprawdza czy może ktoś nie zapomniał zamknąć szafki, albo zmywarki. Jeśli mu się uda trafić w taki moment to cichutko niemal bezszelestnie zabiera jakąś zakazaną łyżkę i zmyka w pokoju. Bawi się nimi tylko, jak nikt na niego nie patrzy. Jeśli ktoś się zbliża, to szybko ukrywa zdobycz za materac, pod poduszkę, lub za łóżko. Strasznie jest nieszczęśliwy, kiedy to nic nie da i trofeum zostaje mu odebrane. 🙂
Kolejna pasja Małego Wojtka to czarne, damskie torebki. 🙂
Nie chodzi tu o posiadanie takiej, a o oglądanie z bliska torebek na ramieniu jakiejś nieznajomej, np. w tramwaju. 🙂
Ta fascynacja ma swój początek dawno temu. Wojtek przez pewien czas miał nauczanie indywidualne w domu. Przychodziła do nas wtedy pani Krysia. Niesamowita nauczycielka. 🙂 Jej na prawdę chciało się z Wojtkiem pracować. Miło było patrzeć jak wychodzi z coraz to nowymi pomysłami aktywności dla Małego. Zawsze przynosiła jakieś materiały do pracy, właśnie w swojej dużej czarnej torebce. Otwierała ją jak wielki skarbiec i odkrywała przed Wojtkiem coraz to nowe skarby. 🙂
No i teraz chyba nikt się nie dziwi Wojtkowi, że z taką pasją i ciekawością przygląda się tym torebkom. Niestety wzbudza tym też odrobinę niepokoju, bo panie które przecież go nie znają, nie mogą wiedzieć skąd ta ciekawość, a że prędzej do głowy przyjdzie kieszonkowiec, to też wciąż muszę tłumaczyć Wojtka. 🙂
A on nie potrafi zrozumieć, że nie wszyscy są otwarci na jego ciekawość. 🙂
I jeszcze tylko anegdota:
Pierwszy nauczyciel jaki przyszedł do Wojtka na indywidualne, był właściwie rehabilitantem , doświadczenie miał żadne i miałam uczucie, że on boi się Małego. 🙂 Nie byłam przekonana, ale starając się mimo wszystko szukać pozytywów w tej sytuacji, pomyślałam, że skoro to rehabilitant to też dobrze, bo mieliśmy ćwiczyć nad mięśniami brzucha ze względu na rozległą przepuklinę. Mały słabo współpracował w tym względzie i raczej chodziło o ćwiczenia bierne. Niestety to było również za trudne dla naszego nauczyciela. 🙂
A jak wyglądała jego praca z Wojtkiem – sadzał Małego na podłogę sam siadał obok, a właściwie opierając się na łokciu leżał i od czasu do czasu głaskał Wojtka śpiewając mu piosenkę. 🙂
Uwaga uwaga!
Słowa piosenki: „Wojtek, Wojtek lata po ulicy w czerwonej spódnicy”. 🙂
Ot taki to był nauczyciel. Teraz bym powiedziała, że to nauczyciel gender. 😉
O matko! Ostrzegaj przed takimi tekstami. Uśmiałam się z tego nayczyciela i jego czerwonej spódnicy. Boskie!
My też jak wspominamy tego pana, to płaczem ze śmiechu, choć wtedy to raczej towarzyszyła mi „czarna rozpacz”. 😉