Już nie raz pisałam o tym, jak ważne w naszym domu jest świętowanie. Nie potrzeba wielkich okazji, te znajdą się zawsze. Jak choćby ta, którą mieliśmy kiedyś dzięki konkursowi na fb. To był konkurs na kolejny powód do tortu z petardą. 🙂 Wygrał pomysł Pauliny S. zaczerpnięty z Alicji w Krainie Czarów – „Dzień Nie-urodzin”.
Unbirthday (nie-urodziny) to wydarzenie, które obchodzone jest zazwyczaj raz, a nawet do 364 razy w ciągu roku, a co cztery lata nawet 365. 🙂
Ponadto tworzy bezpieczną przestrzeń, do której można odwołać się, gdy przychodzą trudne momenty, nieporozumienia , kryzysy. Wspólne świętowanie wzmacnia więź, daje nam mocną podstawę. Świętowanie możliwości wspólnego siedzenia przy stole w dzień powszedni, tworzy dom, w którym ludzie z radością przyczyniają się do wzbogacania wspólnego życia.
Dobrze jest jeśli możemy jeden posiłek dziennie spożywać w rodzinnym gronie. Wiem, że to bywa trudne przez obowiązki, nie tylko rodziców, ale często również dzieci. Wtedy starajmy się wygospodarować kilka takich dni, kiedy ten czas przy stole będzie wspólny. To może być dobry moment na rozmowę, taką nie wymuszoną. Dzielenie się swoimi przeżyciami, tym co nas zaciekawiło, tym co lubimy. Ten czas to także nauka właściwego zachowania przy stole w najbardziej naturalny sposób. Wspólnie możemy przygotowywać taki obiad, przygotowywać nakrycie stołu, a nawet więcej -wymyślać jadłospis, na następne wspólne posiłki.
Najpierw tata zaprasza na wycieczkę do zamku, potem mama do kina, potem Duży w góry, no i Mały na koncert. I tak dalej. 😉
To niezwykły czas dla obu stron. Ważne, żeby na taki czas był stały dzień, czy stała godzina. Jak zawsze w takich rzeczach ważna jest konsekwencja i pilnowanie stałości. Nie można o tym zapominać i już na pewno nie można pozbawić dziecka prawa do tego czasu za karę. Moi chłopcy bardzo lubią ten czas i choć zaraz za sobą tęsknią, to czują, że to jest coś szczególnego. Czują się wyróżnieni i ważni. Dla mnie, to czas na bliższą relację z każdym indywidualnie, na jego własnym poziomie i opartą na jego szczególnych potrzebach.
Już pisałam o wspólnym przygotowywaniu posiłków. A jeszcze wspólne sprzątanie, też może być dużo przyjemniejsze. Przy wspólnym wycieraniu kurzy można np razem śpiewać i już coś nas łączy. Jedna ważna rzecz – trzeba nauczyć się, że nie wszystko ma być zrobione szybko. Wtedy nie będzie się wkradać myśl – „zrobię to sama, będzie szybciej”. No i jeszcze jedna rzecz, jeśli chcemy, żeby dzieci z nami sprzątały to my musimy mieć czas im pomóc w ich obowiązkach. Wtedy jest to prawdziwa, wzajemna relacja.
Najwspanialszy czas dla rodziny, to czas, gdy robimy coś wspólnie, razem. Wtedy wszyscy czują się wyróżnieni – Najważniejsi. 🙂
Anno
Jestem matką niepełnosprawnego intelektualnie i chorego przy tym na SCH mężczyzny. Drugi syn również chory – onkologicznie. I po wielu latach zmagań, żalów odkryłam, że to dar od Boga. Cieszę się, że coraz cześciej i więcej mówimy o niepełnosprawnych intelektualnie. Mój syn miał ciężko z rówieśnikami gdy był dzieciakiem a i dorośli sprawiali mu przykrość. Lata jego wzrastania, szkoły to początek lat 80 tych. Potrafiłam tylko tulić i płakać razem z nim. Czułam się samotna w swoim matkowaniu. Dziękuję Ci za tego bloga..
A ja dziękuję Tobie za to co piszesz. To dla mnie ważne. Cieszę się, że choć tak mogę dać wsparcie. Pokazać światełko nadziei. Dać świadectwo tego, że można być szczęśliwym nawet kiedy przeciętnemu człowiekowi wydaje się to niemożliwe.
Dziękuję.