Osoby z autyzmem potrzebują zachowania rytmu, powtarzalności.
Kiedy z jakiegoś powodów zostanie to zaburzone, odczuwają dyskomfort, niepokój, czy wręcz lęk.
Metodą jest np. przygotowanie osoby na takie sytuacje. Konkretnie to znaczy, że wcześniej tłumaczymy co ma się wydarzyć.
Np. jeśli dla Wojtka jest ważne żeby zawsze jeść obiad w domu, a z jakiś powodów planujemy go w restauracji powinniśmy wcześniej, nawet w dniu poprzedzającym to wydarzenie mu o tym powiedzieć. Nawet powtórzyć kilka razy, żeby był przygotowany.
Jednak jak wiadomo, każdy jest inny. Nie ma to znaczenia, że ktoś ma autyzm. Po prostu nie ma jednej metody.
No i w przypadku Dużego Wojtka, to niestety zwiększa napięcie. Zwyczajnie, ten niepokój będzie trwał dłużej, bo od momentu kiedy o tym usłyszy. W tym czasie może dojść do takiej kumulacji, że eksplozja będzie większa. Można spisać na straty kilka kubków, talerzy itd.
Z Dużym lepiej takie rzeczy ustalać w ostatnim momencie i nie jest to wcale proste. Najczęściej Wojtek na początku jest na nie. A gdy już wydaje się, że jest ok, zawsze nagle może się wycofać i zaczynamy od początku.
A teraz przykład z życia. 🙂
Wszyscy już chyba wiedzą że Duży uwielbia kawę i że zawsze po obiedzie nastawiamy minutnik na 30 minut. A jego dźwięk oznacza, że to już. Teraz będziemy pić… 🙂
Dziś jednak miało być trochę inaczej. Wojtek wiedział, że zaraz po obiedzie jedziemy coś załatwić i w związku z tym obiecaliśmy kawę po drodze. Wojtek cały czas pytał kiedy pojedziemy. A my ciągle powtarzaliśmy, że po obiedzie. No i niby wszystko powinno być dobrze.
Jednak jak tylko zjadł obiad, stwierdził, że nigdzie nie jedzie, bo chcę kawę.
Był rozczarowany. Przecież mógłby wypić w domu, a potem byłaby jeszcze jedna, w kawiarni. Przecież wtedy ta w domu już by się nie liczyła. 😉
Rozczarowanie spowodowało frustrację.
„To ja nigdzie nie idę, kładę się i koniec”.
Próbuje wyjaśnić Wojtkowi, że będzie szczęśliwy jeśli tylko teraz spróbuję mnie zrozumieć.
Huśtawka emocji.
Wychodzę…
Nie wychodzę…
Wychodzę…
Ponieważ wiem, że to tak może być długo wykorzystuje moment i już jesteśmy gotowi. Po drodze Wojtek dopytuje, czy kawiarnia będzie na pewno.
Kiedy zatrzymujemy się przed palarnią kawy… Wojtek aż zaczął skakać z radości.
Napić się takiej kawy – to ma sens.
A jeszcze Duży ma szczęście, więc właśnie Pani Ewa wypalała nową partię kawy. Mogliśmy jej towarzyszyć, wąchać jak kawa zmienia zapach, patrzeć na stopień wypalenia i jeszcze pomagać. Duży na końcu trzymał worek do którego sypały się te magiczne ziarna.
Wreszcie zasiedliśmy przy kominku z pyszną kawą. Duży wyściskał mnie potem poklepał się po męsku z Kigi i powiedział do nas, że przeprasza, że mógł odpuścić, że przecież sprawiliśmy mu wielką radość.
Ech gdyby to było takie proste… Wiemy, że jeszcze nie raz będzie dokładnie tak samo, że będzie się denerwował, a potem cieszył i przepraszał.
Nie mogę powiedzieć, że to nie jest trudne. Przecież musimy ogarniać te podniesione emocje i kontrolować, czyli być w napięciu. Człowiek po takich akcjach bywa wykończony. Ale to jego „przepraszam”. Nie takie w stylu „Przeproś teraz mamusie” tylko wpływające z Niego sprawia, że o wszystkim się zapomina. 🙂
Bardzo dobrze go rozumiem. Mam tak samo. Ja muszę znać plany na wiele dni wcześniej, w ostatniej chwili żadnych planów nie zmienię, po prostu nie będę w stanie w ogóle wyjść z domu. 🙁
28.10 powinnam była mieć chemię, a ja nie poszłam na nią do tej pory, do dziś, bo nadal nie przyzwyczaiłam się do tej myśli, że muszę wyjść z domu, ponad 2 miesiące to za mało, żeby się z tą myślą pogodzić. 🙁 I nie pomaga świadomość, że bez chemii umrę, tego się po prostu nie da przeskoczyć. 🙁
Więc ja naprawdę jestem dumna z Wojtków, że wychodzą z domu!
Oni wbrew wszystkiemu kochają wychodzić, wycieczki samochodem, kawiarnie. Tylko wszystko musi być w ich rytmie. Choć tak jak pisałam lepiej znoszą mimo wszystko, to że dowiadują się o czymś w ostatnim momencie, bo tego stresu jest trochę mniej. A z naszą uważnością i cierpliwością są w stanie to lepiej znieść, a na koniec zawsze jest radość. 🙂 A Ty Daga dbaj o Siebie i czasem może potrzebny ktoś obok Ciebie taki jak ja. Czyli ktoś kto pomoże przejść przez te lęki.