Na „Małego księcia” chciałam wybrać się sama.
Książka Mały Książę Antoine’a de Saint-Exupéry’ego to historia o dorastaniu do miłości i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Spotkanie Małego Księcia z pilotem jest rozmową pisarza z samym sobą, powrotem do spraw, które zawsze dla niego były ważne. Ta historia była bliska memu sercu od najmłodszych lat.
Pomyślałam, że może warto zaryzykować i zabrać Wojtków. Niepokój budził tylko fakt, że to animacja.
To film, który warto zobaczyć razem z dziećmi, a trafia do mniejszych i większych. Wzrusza. Ja miałam w oczach łzy. A chłopcy mimo, że byłam pełna niepokoju, zaskoczyli mnie bardzo. Byli poruszeni. Pierwszy raz nie przeszkadzała im animacja – może były momenty kiedy mniej do nich trafiała, ale i tak z ciekawością oglądali cały film. Duży przeżywał każdą przygodę dziewczynki i nawet jak skaleczyła dłonie kazał mi dmuchać po swoich dłoniach (współodczuwając jej ból). Mały zaś latał z nimi samolotom mimo, że siedział wciąż obok mnie w kinie. 🙂
Dla mnie to niezwykła historia, trochę zaskakująca, ale każdy z Nas miał w tym filmie swoją część i to jest piękne. 🙂
Anka! Po pierwsze super, ze założyłaś bloga! Zaglądam codziennie, albo prawie codziennie 🙂 Czyżbym pierwsza odważyła się na komentarz?
Postanowiłam napisać, bo też byłam z moimi chłopakami na tym filmie w kinie. Niestety mam trochę inne odczucia. Uważam, ze jest to bardzo dobra propozycja ale dla dorosłych. Moje dzieci po prostu się bały… może gdyby film nie był poprzedzony półgodzinnym blokiem reklamowym a i dźwięk byłby nieco „dyskretniejszy”, jeszcze by uszło…
na marginesie, kiedy babski?
No to ja zacznę od tego, że moi już dorośli. Może dlatego dobrze go przyjęli. Oni nie lubią bajek, zresztą nigdy nie lubili. 🙂
Fajnie, że zaglądasz, przekazuj dalej, będą czytelnicy, będę zmotywowana. 😉 A babski, no oby jak najszybciej. 🙂